Vaporwave to jedna z najbardziej wpływowych estetyk internetu pierwszej dekady XXI wieku. To gatunek net artu, na który składa się zarówno nurt muzyki elektronicznej, jak i towarzysząca mu konwencja wizualna. Vaporwave, interpretowany czasami jako jedna z wielu estetycznych pochodnych cyberpunku, jest estetyką na wskroś retromańską – eksploatuje ona audiosferę i ikonsferę czasów gdzieś między latami 80. ubiegłego wieku a początkiem lat dwutysięcznych.
Nazwa tego nurtu pochodzi od terminu vaporware, którym określane bywa oprogramowanie komputerowe, które pomimo marketingowych zapowiedzi nigdy nie znalazło się w obiegu rynkowym; samo vapor oznacza „mgłę” bądź „opar”. Wave – czyli „fala” – nawiązuje z kolei do nazewnictwa innych gatunków muzycznych, jak chociażby cold wave, dark wave czy new wave.
- Vaporwave to gatunek muzyczny i nurt wizualny zarazem – obie sfery, graficzna i dźwiękowa, oparte zostają o fragmenty utworów (piosenek, reklam, teledysków itp.) z lat 80., 90. i ewentualnie wczesnych dwutysięcznych.
- Vaporwave jako nurt muzyczny korzysta ze strategii plądrofonii, która polega na wykorzystywaniu już istniejących nagrań jako tworzywa twórczego. Twórcy vaporwave’u sięgają po utwory z takich gatunków jak dance, smooth jazz czy nawet tzw. muzak, a następnie je „uszkadzają”, zapętlają, modyfikują.
- W sferze graficznej vaporwave eksploruje niegdysiejsze wyobrażenia o luksusie i rozbuchanej konsumpcji. Pod płaszczem pozornej afirmacji kapitalizmu kryje się jednak jego krytyka.
Zniekształcone dźwięki tła – vaporwave jako nurt muzyczny
Za pierwsze vaporwave’owe wydawnictwo muzyczne uznawany album Chucka Persona Chuck Person’s Eccojams Vol. I z 2010 roku lub, chyba częściej, rok późniejsza płyta New Dreams Ltd. autorstwa Laserdisc Visions, czyli amerykańskiej artystki Ramony Andry Xavier. W 2011 roku wydała ona zresztą również – ale już pod szyldem Macintosh Plus – prawdopodobnie najbardziej wpływowy album nurtu: Floral Shoppe. Niektórzy odnajdują prekursorów vaporwave’u już w dekadach, do których nurt nawiązuje – przykładem może być album Digital-Dance duetu Software z 1988 roku.

Vaporwave oparte jest na strategii kompozytorskiej, którą za Johnem Oswaldem można określić mianem plądrofonii (ang. plunderphonics). Polega ona na wykorzystywaniu już istniejących nagrań – w tym utworów innych wykonawców – jako tworzywa twórczego. Twórcy vaporwave’u sięgają po szeroko rozumianą muzykę popularną z lat 80. i 90., taką jak ówczesny dance, smooth jazz czy nawet tzw. muzak – dźwiękowe tło galerii handlowych i wind.
Następnie ten źródłowy materiał zostaje poddany różnego rodzaju uszkodzeniom – jego poszczególne fragmenty zostają zwolnione lub pocięte. Efekt przypomina sytuację, w której uszkodzeniu ulega materialny nośnik dźwięku – np. kaseta czy płyta winylowa. Z tej racji vaporwave można uznać za przejaw tego, co Kim Cascone określił mianem „estetyki awarii” (ang. aesthetics of failure) – a zatem artystycznej fascynacji niedziałającą w pełni poprawnie techniką.
Zapomniane interfejsy w sąsiedztwie antycznych rzeźb – vaporwave jako nurt wizualny
Vaporwave nawiązuje do estetyki awarii również w swojej sferze wizualnej, czyli zarówno na okładkach albumów wpisujących się w ten gatunek, jak i w szeregu krążących w internecie grafik czy memów pozbawionych jakiegokolwiek muzycznego kontekstu. Częstym elementem takiej twórczości są bowiem różnego rodzaju nawiązania do glitch artu – a zatem naśladowanie efektów wizualnych towarzyszących słabemu sygnałowi telewizyjnemu czy zniszczonej taśmie kasety VHS. Ponadto vaporwave posiada swoją charakterystyczną ikonosferę, czyli szereg powtarzalnych motywów – należą do nich m.in.:
- logotypy i identyfikacja wizualna niektórych marek, w szczególności napojów – wody mineralnej Fiji oraz herbaty mrożonej Arizona;
- elementy orientalne – w tym znaki z japońskiego pisma (hiragany, katakany lub kanji) oraz kadry z filmów anime;
- elementy interfejsów niewspółczesnego oprogramowania: użytkowych programów komputerowych oraz gier video;
- różnego rodzaje symbole bogactwa i luksusu, w szczególności antyczne popiersia.
Typowe dla vaporwave’u motywy krążą przede wszystkim wokół świata konsumpcji i kapitalizmu – nie we współczesnym wydaniu, tylko tym sprzed dwudziestu, a czasem nawet i czterdziestu lat. To wizja świata, który być może nie istniał nigdzie indziej, jak tylko w reklamach; wizja spełnionego amerykańskiego snu, która jednak – z powodu różnego rodzaju zakłóceń i uszkodzeń tak typowych dla tego nurtu – czasami wydaje się być bliżej koszmaru.
Vaporwave posiada charakterystyczną dla siebie paletę kolorów – to przede wszystkim zróżnicowane odcienie różu, fioletu i niebieskiego. Przypomina w tym inną retrofuturystyczną estetykę, synthwave (znaną też jak outrun), co zapewne wynika z ich wspólnych, cyberpunkowych korzeni. Wytyczenie bezsprzecznej granicy między tymi dwoma wizualnymi nurtami często nie jest możliwe – przenikają i inspirują się one wzajemnie.
Bardzo interesujący jest wpływ vaporwave’u na rozumienie słowa aesthetic (ang. „estetyka” bądź „estetyczny”) w kontekście kultury i języka internetu. Często wcale nie znaczy tam ono tyle, co „piękny” bądź związany z estetyką jako refleksją nad pięknem – jeśli coś jest określane jako aesthetic, to najczęściej nawiązuje do stylistyki vaporwave’u. W ten sposób vaporwave staje się po prostu estetyką, jedyną estetyką.
Co warte odnotowania: pod koniec XIX wieku w Wielkiej Brytanii zawiązał się dekadencki prąd estetyczny znany jako estetyzm. Do jego głównych inspiracji, tak jak w wypadku vaporwave’u, należała sztuka Japonii oraz klasycyzm. Trudno powiedzieć, czy vaporwave’owa aesthetic w jakikolwiek sposób nawiązuje do estetyzmu; to jednak całkiem interesująca koincydencja.
Nostalgia za odwołaną przyszłością – interpretacje i ideologia w estetyce vaporwave
Vaporwave a hauntologia
Vaporwave – zarówno w warstwie muzycznej, jak i wizualnej – zawieszony jest gdzieś między nostalgią a niepokojem. Pozwala to sięgnąć po jedno z najczęściej wykorzystywanych przy interpretacji tego nurtu pojęć: hauntologię. Hauntologia (w Polsce znana również jako hantologia, widmontologia bądź – choć raczej w węższym zakresie – duchologia) to zarówno koncepcja filozoficzna, strategia twórcza, jak i rodzaj przeżycia.
Termin wprowadził w 1993 roku francuski filozof Jacques Derrida w pracy Widma Marksa; odnosi się on do specyficznego statusu widma – czegoś, co ani „jest”, ani „nie jest”, ale co może nawiedzać współczesność. Idee te rozwinął (i zarazem nieco przesunął znaczeniowo) brytyjski teoretyk kultury, Mark Fisher, wedle którego hauntologia to tyle, co nostalgia za odwołaną przyszłością – rozumianą nie tylko jako to, co ma nadejść, ale również jako wiarę w ideę przyszłości jako takiej.

Vaporwave jako krytyka zachodniego optymizmu końca XX wieku
Dźwięki i wizualia vaporwave’u są takim właśnie nawiedzającym nas widmem przeszłości, ale i niedokonanej przyszłości. To swego rodzaju krytyka zachodniego optymizmu końca XX wieku, związanego z wiarą w koniec historii i ostateczne zwycięstwo gospodarki wolnorynkowej. Stosunek vaporwave’u do kapitalizmu jest zresztą niejednoznaczny. Nurt może zostać odczytany jako afirmacja konsumpcji lub, z racji swojej nadmiarowości i pewnej estetyki brzydoty, jej parodia. Stąd vaporwave bywa wskazywany jako artystyczny wyraz idei akceleracjonizmu – przekonania, że kapitalizm upadnie wtedy, gdy pozwoli mu się przesadnie rozrosnąć.

Vaporwave jako przejaw kampu
Vaporwave można próbować zrozumieć również poza stricte politycznym kontekstem – chociażby interpretując go jako przejaw kampu. Umberto Eco wskazywał, że kamp to swego rodzaju porozumienie intelektualnych elit, które są tak pewne siebie i swojego dobrego smaku, że mogą lansować jako piękne to, co sztuczne, przesadzone i wcześniej postrzegane jako w złym guście. W ten właśnie sposób kampowy jest vaporwave – to wpływowa, ale jednak dość niszowa w swych źródłach estetyka, powstała gdzieś na styku kultury awangardowej i świata memów.
Vaporwave dzisiaj
Świat kultury internetu zmienia się niesamowicie szybko – dekada to w jej warunkach już właściwie epoka. Vaporwave, po dziesięciu latach swojego istnienia, nie jest już tylko (post)ironicznym komentarzem wobec przeszłości; sam w sobie stanowi już jej element – pewien relikt, a może nawet i zabytek kultury sieci. O tym, że estetyka vaporwave jest martwa, pisano już w 2016 roku. Powstaje jednak pytanie: czy vaporwave kiedykolwiek był żywy? Nurt ten zawsze opierał się na szatkowaniu i dekontekstualizowaniu przeszłości – zawsze był złożony z tego, co w kulturze było już niedzisiejsze, a może nawet i martwe.
Jednocześnie nie można nie docenić tego, w jaki sposób vaporwave wpłynął na internet: zainicjował powstanie innych, dziś już często zapomnianych mikroscen i estetyk (jak chociażby seapunk), zainspirował nowe gatunki muzyczne (często wychodzące poza niepokojącą strategię dekonstrukcji utworów – tak jak future funk), wreszcie doczekał się lokalnych memicznych wariacji.
Vaporwave, jeśli dziś nawet wydaje się być przede wszystkim przebrzmiałym memem, ma w sobie coś z tak przez siebie upodobanych antycznych popiersi. Jest pewnym świadectwem swojej epoki – czyli nie tak odległych czasów, w której przedstawiciele roczników lat 90. (wspomniana wcześniej Ramona Andra Xavier urodziła się w 1992 roku), jeszcze jako nastolatkowie, rozpoczęli poszukiwania swoich środków artystycznego wyrazu. W ich ramach zaczęli rozliczać przeszłość – i to taką, której nigdy nie przeżyli, ale której widma nawiedzały jeszcze ich dzieciństwa.
Artykuł jest częścią cyklu, w którym analizujemy popularne nurty estetyczne, próbując uchwycić, jakie emocje przekazują, o czym opowiadają i jaka jest ich rola we współczesnej kulturze. To również poszukiwanie esencji tych estetyk – elementów wizualnych, tekstowych czy dźwiękowych decydujących o ich wewnętrznej spójności, nastroju i unikalnym charakterze.
Skąd taka tematyka na blogu brandingowym? Utrwalone w kulturze nurty estetyczne są świetnym przykładem koherentnych uniwersów znaczeniowych. Podobnie jak dobrze zaprojektowane marki wywołują konkretne emocje, spełniają określone cele oraz są często tłem dla intrygujących historii. W tym kontekście warto je poznawać i pod tym kątem warto również patrzeć na sam branding.
O autorze:

Rafał Sowiński
Kulturoznawca, copywriter, marketer. Prowadzi fanpejdż „niskie teorie” oraz grupę „Jak będzie w Polonii 1? – sekcja retromanii, duchologii i nostalgii”. Mieszka w Krakowie, pochodzi z Więckowic pod Tarnowem.